poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Hen daleko i rzut beretem.

Kolejnymi wolontariuszkami, które wysłaliśmy na wolontariat w ramach EVS były: Edyta, która pojechała do słonecznej Hiszpanii oraz Kasia, które postanowiły spędzić czas u naszych południowych sąsiadów w Libercu. Co mogą nam powiedzieć o swoich projektach?

Edyta




1. Miejsce projektu: San Cristóbal de La Laguna, Teneryfa, Hiszpania

2. Okres: 1 września 2013 – 31 maja 2014

3. Krótki opis projektu: Głównym elementem projektu było przygotowywanie i prowadzenie warsztatów dla dorosłych na temat odpowiedzialnej konsumpcji w „centrach mieszkańców” na obszarze całej gminy La Laguna. Poza aspektem czysto informacyjnym, każdy warsztat miał też część praktyczną w czasie której uczestnicy przygotowywali np. kosmetyki z aloesu, mydło ze zużytego oleju, przetwory z lokalnych produktów, meble z kartonu, biżuterię z róznego rodzaju materiałów z recyklingu, kosze z papieru gazetowego. Poza tym w ramach projektu uczyłam małych skautów angielskiego, organizowała przeglądy fimów z róznych krajów europejskich, z haczką pomagałam przy tworzeniu społecznego ogródka miejskiego, robiłam warsztaty z animacji poklatkowej, asystowałam przy realizacji innych projektów, współtworzyłam Festiwal Filmów Polskich na Teneryfie, administrowałam stroną internetową projektu łączącego 6 wysp z róznych części świata.

4.  Dlaczego EVS i dlaczego w tym kraju?
Po powrocie ze stażu w ramach programu Leonardo da Vinci postanowiłam iść za ciosem i skorzystać z  kolejnej opcji ciekawego życia w innym kraju. Szukając projektu, bardziej zwracałam uwagę na to co będę w jego ramach robić, niż gdzie. Również nie szczególnie zależało mi na kolejnym wyjeździe do Hiszpanii, bo właśnie tam odbyłam mój staż leonardowy. Ale ostatecznie projekt i organizacja goszcząca wydały mi się na tyle ciekawe, że zaaplikowałam. Poza tym Wyspy Kanaryjskie to jednak coś innego niż Hiszpania kontynentalnaJ

5. Ile czasu zajęł Ci cały proces wyjazdu na wolontariat (od początku poszukiwań do wyjazdu)? Około 6 miesięcy


6. Jak wyglądał ten proces? Jakie były największe trudności?
W marcu i kwietniu 2013r. szukałam ciekawych projektów i wysłałam kilka aplikacji. Po koniec kwietnia organizacja z Teneryfy przeprowadziła ze mną rozmowę rekrutacyjną przez skype, a po kilku dniach zawiadomiła mnie, że zostałam wybrana. Następnie zgłosiłam się do Centrum Inicjatyw UNESCO z zapytaniem, czy będą moją organizacją wysyłającą. Potem obie organizacje zajęły się aplikowaniem do Agencji Narodowej z tym projektem EVSa oraz ze mną jako wolontariuszką. 3 miesiące czekania... i dostałam wiadomość, że projekt otrzymał dofinansowanie. Potem ustalanie szczegółów z organizacją goszczącą, zakup biletu i  pakowanie walizki.
Myślę, że największa trudność to jednak dostanie się na projekt który cię interesuje, bo jednak dość dużo osób aplikuje. Zwłaszcza do krajów Europy Zachodniej i Skandynawskich. Z kilku organizacji do których pisałam otrzymałam odpowiedź, że  dostają codziennie 3-5 zgłoszeń, więc będzie ciężko. Na projekt na Teneryfie aplikowało 300 osób. Ale oczywiście, szukać i próbować trzeba, a prędzej czy później znajdzie się swój mniej lub bardziej wymorzony projekt.

7. Co zaskoczyło Cię najbardziej w kraju goszczącym?
Na Teneryfie zaskoczyła mnie najbardziej jej niewyobrażalna różnorodność przyrodnicza oraz rozmach karnawału.

8. Najpiękniejsze miejsce jakie widziałam to
Wąwóz Masca , który ciągnie się od malowniczej wioski na wysokości 600m n.p.m poprzez monumentalne ściany skalne, strumyczki, bujną roślinność do małej plaży leżacej u stóp ogromnych klifów Los Gigantes.



9. Najzabawniejsza i najgorsza sytuacja. 
Najzabawniejsza to gdy podczas wizytu mojej koleżanki z Polski, która nia zna hiszpańskiego, miałyśmy się spotkać na dworcu autobusowym (Intercambiador), a ona chcąc się upewnić, czy idzie we właściwym kierunku pytała przechodniów o InterCambioDolor. Dziedzictwo Natalii Oreiro wiecznie żywe J Co do najgorszej to jakoś nie mogę sobie przypomnieć coś szczególnie strasznego.


10. Jaką poradę dasz ludziom wyjeżdżającym na EVS? 
Pewnie nic orygnalnego. Warto być aktywnym, szukać opcji robienia tego co cię interesuje również poza organizacją goszczącą. Poznawać ludzi, rozmawiać dużo w obcym języku, zwiedzać, dawać z siebie sporo oraz pamiętać, że się ma mega możliwość nie tylko na wspaniałą jednarazową i niepowtarzalną przygodę, ale na coś co może zmienić Twoje życie. A po tej podniosłej części polecam przyziemne określenie sobie celów na dany miesiąc, takie korporacyjne, ale bardzo pomaga na nieubłagalnie mijający czas. 

Kasia



1. Miejsce: Liberec, Republika Czeska

2. Okres: 15 luty-21 grudzień 2014

3. Krótki opis projektu:
Swój Wolontariat Europejski wykonuję w organizacji Liberecká Občanská Společnost. W ramach projektu mam okazję uczestniczyć w projektach lokalnych i międzynarodowych LOSu, ale także realizować własne pomysły i uczyć się języka czeskiego. Obszar mojej pracy to Euroregion Nysa, w skład którego wchodzą Polska, Niemcy i Republika Czeska, ale moje działania skupiają się na polu Polska-Czechy. 

4. Dlaczego EVS i dlaczego w tym kraju?
Niezaprzeczalnie głównym powodem mojego EVSu w Republice Czeskiej jest wydarzenie sprzed prawie trzech lat, kiedy byłam na Erasmusie w Pradze. To właśnie wtedy zainteresowałam się językiem, kulturą i historią naszych sąsiadów, ale też naszymi dwustronnymi relacjami. Już wtedy myślałam, że fajnie byłoby wrócić na dłużej do Czech, bo tutaj tak naprawdę nie czuję dużej granicy - ani tej fizycznej, ani mentalnej czy kulturowej. Zdecydowałam się na Wolontariat Europejski, bo daje różne, ciekawe możliwości, np. zdobycia nowego doświadczenia zawodowego, doskonalenia swoich umiejętności językowych czy życie wśród społeczności lokalnej w innym państwie. Dlatego mój wybór był jasny: jeśli Wolontariat Europejski, to tylko w Czechach!.

5. Ile czasu zajął Ci cały proces wyjazdu na wolontariat (od poszukiwania do wyjazdu)?
Dziesięć i pół miesiąca.

6. Jak wyglądał ten proces? Jakie były największe trudności?
W moim przypadku proces był dość długi i momentami stresujący. Poszukiwanie organizacji rozpoczęłam na wiosnę 2013 roku, kiedy byłam na ostatnim roku studiów. Na początku stworzyłam swoje CV i list motywacyjny, wzorując się na oficjalnych stronach WE. Następnie rozsyłałam je do czeskich organizacji, które znalazłam w oficjalnej bazie org. pozarządowych i których działalność mnie zainteresowała. Po rekrutacji zostałam wybrana do jednej z organizacji, ale niestety nie otrzymaliśmy grantu. Rozpoczęłam kolejne poszukiwanie i pisanie do org., które dostały dofinansowanie, a które mogłyby poszukiwać jeszcze polskich wolontariuszy. Miałam świadomość, że szanse nie są zbyt duże i muszę mieć szczęście, ale postanowiłam próbować. Systematycznie sprawdzałam też strony poświęcone wolnym miejscom na WE, dołączyłam do grup na facebooku, pisałam do kilku polskich organizacji pozarządowych czy może znają jakąś org. w Czechach, do której mogłabym się zgłosić. Szczęśliwie dostałam odpowiedź od mojej obecnej org. goszczącej, że poszukują jednego wolontariusza z Polski i proponują mi, abym nim została. Największą trudnością było więc znalezienie organizacji czeskiej, która nie tylko poszukuje wolontariusza, ale poszukuje go w Polsce.

7. Co zaskoczyło Cię najbardziej w kraju goszczącym?
Będąc tak blisko granicy czesko-polsko-niemieckiej, zaskoczyło mnie, że w Libercu, ale i w najbliższej okolicy po czeskiej stronie, wiele tablic informacyjnych w różnych miejscach turystycznych nie jest przetłumaczonych na język polski. Zazwyczaj jest niemiecki, angielski czy rosyjski, ale polskiego brakuje.

8. Najpiękniejsze miejsce jakie widziałam to:
W Libercu jest to na pewno miejska zapora wodna (cz. přehrada). Bardzo lubię tam chodzić. Miejsce z pięknym widokiem, m.in. na Ještěd. Idealne do zrelaksowania się.

9. Najzabawniejsza i najgorsza sytuacja to:
Najzabawniejsza to chyba ta, kiedy czekając na przystanku zobaczyłam biegnącą w kolorowej obróżce świnię. Za nią szli jej właściciele. Zabawne były też miny ludzi, którzy widzieli tę sytuację, ale jakby niedowierzali. Sama tak z resztą chyba wyglądałam. Najgorsza z kolei była ta, kiedy wysiadłam z libereckiego tramwaju i na cały głos krzyknęłam do koleżanki, że jej szukałam. Wiadomo, słowo „szukać” w Czechach nie jest tym najlepszym.

10.Jaką poradę dasz ludziom wyjeżdżającym na EVS?
Mogę powiedzieć tylko jedno: wytrwałości. Jeśli marzymy o wyjeździe na EVS do konkretnego państwa, musimy starać się aż do skutku. W końcu się udaje, jestem na to przykładem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz